Newsletter
Chcesz być na bieżąco z promocjami i nowościami naszego Wydawnictwa ?
Aktualności
Waldemar Żyszkiewicz o swojej nowej książce | 2016-11-29

 

Obawa, że Polska wymyka nam się z rąk

 

Rozmowa na temat książki Waldemara Żyszkiewicza pt. „Krótki bilans Polski tranzytowej”, która ukazała się właśnie nakładem Wydawnictwa Prohibita.

 

 

 

– W rekomendacji Pana najnowszej książki prof. Chodakiewicz napisał, że Poeta się wkurzył. Na co się Pan wkurzył?

– Emocje narastały, gdy patrzyłem, co się dzieje z Polską po roku 1989. Na co się wkurzyłem? Może raczej na kogo?... Wkurzyłem się na nas, Polaków, że daliśmy sobie ukraść niepodległościowy zryw Sierpnia ’80, że mimo dwóch dekad koniunktury geopolitycznej nie zdołaliśmy zrzucić do końca obcego jarzma ani odbudować zrębów naprawdę suwerennego państwa. Że nie umieliśmy przywrócić Rzeczypospolitej blasku. Ożywienie posierpniowych nadziei było przecież ogromne, ale seria zdarzeń, z aktywnym udziałem tzw. naszych reprezentantów, w zarodku te nadzieje stłamsiła. Niezgodne z prawem „ratowanie listy krajowej”, wybór Jaruzelskiego na prezydenta, malowany premier Mazowiecki, Kiszczak jako szara eminencja pierwszego, ponoć niekomunistycznego rządu.

Tych sygnałów było zresztą więcej. Rabunkowa wyprzedaż majątku narodowego zamiast reprywatyzacji, czyli pierwszeństwo obcych przed swoimi. Brak dekomunizacji, utrącone próby lustracji oraz całkowite jej zaniechanie w wymiarze sprawiedliwości, czyli pierwszeństwo sprawców przed ofiarami. Likwidacja przemysłu i dotkliwy dumping socjalny, czyli pauperyzacja pracujących Polaków.  Dobitnym symbolem postępującego paraliżu, może wręcz demontażu państwa pozostaje tragedia smoleńska. I pięcioletni stupor posmoleńskiego śledztwa.  

 

–  To pierwsza Pana książka publicystyczna, wcześniej były zbiory wierszy. Czy uznał Pan, że zmiana formy wynika z potrzeby czasu?

– Publicystyka, obok wierszy, od początku była obecna w moim pisaniu. Lubiłem obserwować rzeczywistość i dostrzeżone w niej zjawiska nazywać wprost, po imieniu. Choć przed rokiem 1989 ze zrozumiałych względów zajmowałem się głównie publicystyką kulturalną, znacznie mniej dla państwowego cenzora drażliwą. Długoletnia praca w „Tygodniku Solidarność” dała mi lepszy ogląd społeczno-politycznej sytuacji Polski po czerwcowym przełomie i naturalną koleją rzeczy domagała się opisu wydarzeń na bieżąco. Z tekstów, napisanych w ciągu ostatnich piętnastu lat, wybrałem takie, które mogą, jak sądzę, przybliżyć nieco zapomniane już szczegóły i ułatwić zrozumienie, co się z nami przez te lata działo. Ale z pisania wierszy wcale nie zrezygnowałem.  

 

– Opis wydawcy kończy się pytaniem: czy jest nadzieja? Rozumiem, że bilans transformacji jest Pana zdaniem negatywny. Ale przez blisko trzy dekady od 1989 roku nie było Pana zdaniem nic pozytywnego? A może źle odbieram tytuł książki?

– Nadzieję zawsze należy pielęgnować, zwłaszcza wtedy, gdy żywimy obawy, że Polska wymyka się nam z rąk... W klasycznej łacińskiej formule brzmi to: dum spiro, spero. Póki tchu, póty otuchy. Myślę, że w ocenie skutków procesu eufemistycznie zwanego transformacją, nie jestem osamotniony ani szczególnie oryginalny. Większość moich rodaków na własnej skórze odczuła dobrodziejstwa tego cymesu trwającego już od ponad ćwierćwiecza. Odwołam się do przykładu.

W piątki po zamknięciu numeru, po wielu godzinach w redakcji i przy komputerze, wracałem zwykle do domu piechotą. Gdzieś po drodze, na jednym ze skrzyżowań, w niewielkim murowanym raczej kiosku niż pawilonie kupowałem obwarzanek, który pogryzałem po drodze. Przechodząc tamtędy po paru latach zobaczyłem, że w tym kiosku mieści się teraz lombard, który przyjmuje pełną ofertę „fantów”: biżuteria, elektronika, inne kosztowności. Niedawno pojawiły się tam  dodatkowe szyldy, mówiące o skupie złota, mieszkań, działek...

Nie chcę przez to wcale powiedzieć, że przez blisko trzydzieści lat nic dobrego się w naszym kraju nie działo. Przecież pojawiły się telefony komórkowe, upowszechnił internet, wyszlachetniał dizajn sprzętów codziennego użytku. Przychodzą na świat – zwłaszcza ostatnio – nowi Polacy, co cieszy wobec wyrwy demograficznej i emigracyjnej,  spowodowanej niefrasobliwymi rządami, szczególnie ekipy Tuska. Kraj się modernizuje, niektóre mniejsze ośrodki potrafiły dobrze wykorzystać  tzw. fundusze unijne. Dostrzegam zmiany na lepsze, doceniam rosnącą urodę życia, ale widzę w tym zasługę inwencji, pracowitości i wielkich zdolności adaptacyjnych ludzi, którym udaje się niekiedy wygrać zmagania z nieprzyjaznym sobie państwem.

 

– Co znajdzie jeszcze Czytelnik w tej książce?

– Materię, dość przecież różnorodną, starałem się uporządkować problemowo w ośmiu odrębnych częściach. Mizeria państwa chyba najwyraźniej przejawia się w problematyce smoleńskiej, zwłaszcza w rozmowach z bliskimi ofiar, ale także w serii wywiadów dotyczących geopolitycznej kondycji Polski oraz niewydolności prowadzonej przez lata polityki zagranicznej, w tym zwłaszcza wschodniej. W rozdziale „Transformacja po gnostycku” można znaleźć skutki politycznego przyzwolenia na traktowanie Polski jako europejskiej peryferii i zgody na quasi-kolonialną zależność naszej gospodarki od zewnętrznej centrali, z jak najgorszymi konsekwencjami dla pracowników.  

Poza tym, fiasko lustracji i ataki na Instytut Pamięci Narodowej. Mniej czy bardziej udane próby podjęcia polityki historycznej. Papież z Polski i papież z Niemiec. Różne wcielenia Lecha Wałęsy, w tym jego relacje z kapitanem Graczykiem czy TW Bolkiem. Całkiem sporo tego. Plus teksty blogerskie, sięgające wydarzeń roku 2016.

 

– Dziękuję za rozmowę.

 

Rozmawiał: Paweł Buczkowski

 

Waldemar Żyszkiewicz (ur. 1947) – Małopolanin z korzeniami kresowymi. Z wykształcenia budowniczy i filozof, z upodobania polemista i poeta, z zawodu dziennikarz i publicysta. Ma w swym dorobku scenariusze teatralne, filmowe. Przez lata stały publicysta „Tygodnika Solidarność”, jednocześnie współpracownik wielu tytułów prasowych, co potwierdzają karty tej książki. Członek Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich i Stowarzyszenia Autorów ZAiKS. W ciągu ostatnich trzydziestu pięciu lat wydał siedem zbiorów wierszy. Krótki bilans Polski tranzytowej jest jego debiutem w kategorii książki publicystycznej. Autor zaprasza na swoją stronę: www.waldemar-zyszkiewicz.pl

Książka jest dostępna w księgarni Multibook.pl

 


Wyszukiwarka
Na naszym kanale YouTube


X